Osobiste wspomnienie Andrzeja Szydlika.
Doktor Adam Wąsowski, dla mnie osobiście, był tak szczególnym człowiekiem, że pozwolę sobie zaliczyć Go do weterynaryjnej arystokracji wyścigowej. Znaliśmy się bardzo, bardzo długo, począwszy od wspólnej pracy w Szpitalu Weterynaryjnym na Torze Wyścigów Konnych na Służewcu. Wyjeżdżaliśmy razem na Międzynarodowe Mityngi Konne w Europie. On jako lekarz końskiej ekipy, a ja jako jej szef. Był to człowiek niezwykłej wiedzy o koniu wyścigowym, trafnie rozpoznawał choroby, wyjątkowe kontuzje, wiedział jak i czym leczyć, budząc tym podziw wśród trenerów, jeźdźców i właścicieli koni.
Na co dzień cieszył się ogromnym zaufaniem, a w najtrudniejszych sytuacjach zachowywał wyjątkowy spokój. Będąc Kierownikiem Szpitala Koni na torze wyścigowym, dzięki swojemu niezwykłemu doświadczeniu i wiedzy, wyszkolił wielu młodych adeptów medycyny weterynaryjnej, zaś mnie skromnego pracownika nauczył niby prostej, ale niesłychanie ważnej rzeczy – „jak umieć patrzeć na konia wyścigowego”, co w mojej dalszej karierze zawodowej było nieocenione.
Do końca życia Jego wiernym przesłaniem było dobro konia. W stosunkach międzyludzkich cenił i lubił ludzi, zawsze był chętny do niesienia pomocy innym, a uprzejmość, takt, niezwykły humor i wyjątkowa kultura osobista były Jego nieodłącznymi cechami.
Zdjęcie www.legendypolskiegojezdziectwa.pl